Plemię Odkrywcy

19 listopada 2015

Wyniki konkursu "Sen"

Hej Kochani!
Oh, widzę, że niektórzy Odkrywcy mają naprawdę polot do pisania. Dostałam wspaniałe prace. I wybór na prawdę był trudny. 

Przypomnę jeszcze wstęp:
Zaspany Koniexi doczłapał do kuchni, usiadł i szeroko ziewnął. “Może herbatki” zaproponowała Mir. Kon niewyraźnie mruknął podziękowanie i wziął kubek. “Nie wyspałeś się?” bardziej stwierdziła niż spytała Mir. “Nom. A jeszcze taki dziwny sen miałem…” 



Wyniki konkursu "Sen" 

I miejsce : Chryzolit
+ 3 Rangi + ekwipunek

Śniło mi się, że trafiłem do ogromnej fabryki Złotych Monet. Od tak po prostu - pod mój dom podjechała czarna, błyszcząca w słońcu limuzyna, z niej wyszedł szofer i zaprosił mnie do środka, zamykając swoim ogonkiem drzwi. Było to bardzo realistyczne. Niemal czułem to, jak koła jechały po nierównej drodze. W trasie mysi kierowca wyjaśnił mi, że jedziemy do głównej fabryki i wszystko co tam robią wyjaśnią mi na miejscu. Prawdopodobnie byłem kimś, kto miał nadzorować procesy produkcyjne, pilnując by żaden Odkrywca nie dostał uszkodzonej Monety. Nasza podróż nie trwała długo - w snach nigdy czas się nie wlecze, więc już po kilku minutach zaparkowany samochód stał przed olbrzymim kompleksem budynków fabrycznych. O dziwo nie słyszałem żadnego hałasu, ściany były dźwiękoszczelne. Ruszyłem po schodach do wejścia. W środku czekały dwie pracownice ubrane w białe fartuchy. Machały do mnie, żebym podszedł bliżej uśmiechając się wesoło. Nie pamiętam jak się nazywały, bo od razu zaciągnęły mnie do zwiedzania. Powiedziały, że zaczniemy od samego końca procesu, czyli od polerowania wytworzonych już Monet. Otworzyły pozłacane drzwi, gestem zapraszając do środka. Znalazłem się w ogromnej sali, na której podłodze leżały stosy złotych krążków. Uważnie obserwowałem pracujące tutaj gryzonie, które chuchały, dmuchały i wycierały chusteczkami Monety. Kiedy kończyły z jedną, wrzucały ją do dziury w ścianie, skąd zostawały zabierane, pakowane i wysyłane do plemienia Odkrywców w pięknych, czerwonych paczuszkach. Gdy znudziło mi się oglądanie ich pracy, ruszyłem dalej korytarzem w stronę kolejnych drzwi. Hałas w tej sali był okropny. Nie pracowała tu żadna myszka, wszystko było zmechanizowane. Na taśmie przesuwały się złote kółka, a maszyny co parę sekund wybijały na nich specjalne oznakowania monet. Nie mogłem długo siedzieć w tych stukotach, poszedłem więc dalej. Sala, do której trafiłem była niemiłosiernie gorąca. I nie było to dziwne - wszędzie rozstawione były piece, do których wrzucano małe bryłki złota o dziwnym kształcie i przetapiano je na kształt Monet. Wpatrywałem się w huczący ogień. Jakaż wielka musiała tam być temperatura, by stopić złoto! Wolałbym nigdy nie testować tego na własnej skórze. Dwie myszki, które mi towarzyszyły weszły już do kolejnej, ostatniej sali. Pobiegłem, żeby je dogonić. Gdy otworzyłem drzwi - zamurowało mnie. Miałem wrażenie jakbym znalazł się w jakimś wielkim laboratorium! Wszędzie było mnóstwo białych szafek, a mysi naukowcy oglądali małe, złote kawałeczki pod mikroskopami. Pod jedną ze ścian wisiał ekran, na którym wyświetlała się mapa świata, a pod nim był właz do piwnicy. W niejakim Jagódkowie świeciła się złota kropka. Moje przewodniczki zeszły pod ziemię, więc nie pozostałem w tyle, znów je dogoniłem. Stał tam pojazd. Nie był to samochód, gdyż nie miał kół. Siadłem na tylnym siedzeniu, czekając na rozwój wydarzeń. Jedna z myszek wcisnęła jakiś przycisk i nagle.. wszystko zniknęło. Czułem jakby coś się we mnie wbijało, nie mogłem złapać powietrza. Po chwili wszystko ustało. Znów mogłem widzieć. Byliśmy w czyimś domu. Staromodny zegar odliczał czas, stojąc w jakimś kącie. Nie wiedziałem, gdzie zniknęły pracownice fabryki, wyszedłem więc, by je odnaleźć. Okazało się, że robią coś w pokoju obok. Na wielkim łóżku ktoś spał głośno chrapiąc, obok niego stała szafka nocna z kubkiem pełnym jakiegoś płynu i.. dwoma myszkami. Właśnie wyciągały z (prawdopodobnie) wody sztuczną szczękę. Tak, to była najprawdziwsza ludzka szczęka zastępcza. Cicho wyjęły ją, zrzuciły na podłogę, otworzyły i zaczęły wyjmować z niej złote zęby. Już wiedziałem, skąd w laboratorium biorą się złote bryłki, które wcale bryłkami nie były! Myszy po prostu kradły ludziom ich zęby. Zauważyły, że przyglądam im się z obrzydzeniem malującym na twarzy, więc spytały czy może nie chciałbym im pomóc. Wrzasnąłem, że "nigdy w życiu!" i się obudziłem



2 miejsce : Fistaasz 
+2 Rangi + ekwipunek

Był ciepły, zimowy poranek. Obudziłem się leżąc na śniegu i niemal natychmiast stwierdziłem, że nie wiem gdzie się znajduję ani gdzie jest mój dom.
                Wstałem szybko, bojąc się, że moje futerko całe przemokło od spania na białym puchu. O dziwo, śnieg nie był ani mokry, ani zimny – tylko suchy i ciepły.
                ,,Co tu się dzieje?” pomyślałem.
                Nie wiedząc co mam zrobić, zacząłem szukać drogi do domu. Wiedziałem, że dopiero co podjąłem próbę odnalezienia jej, ale jednocześnie wydawało mi się, szukam jej już od paru ładnych godzin.
Próbowałem znaleźć jakąkolwiek ścieżkę, która zaprowadziłaby mnie chociażby do jakiejś mysiej wsi. Niestety, poszukiwania były bezsensowne. Wydawało mi się, jakbym cały czas krążył wkoło. Prawdopodobnie myślałem tak, gdyż spowita śniegiem kraina sprawiała, że wszystko wyglądało identycznie.
                Nagle, ni stąd ni zowąd, znalazłem się na leśnej polanie. Cały śnieg zniknął, a gdy wspiąłem się na kamień zobaczyłem, że okolica była soczyście zielona, jak podczas wiosny czy lata.
                Niedaleko zauważyłem wpatrzoną we mnie białą mysz. Od razu zacząłem iść w jej stronę, bo być może ona będzie wiedzieć, co się tu dzieje.
                Gdy byłem już w miarę blisko intuicja podpowiedziała mi, żebym uciekał. Zignorowałem to przeczucie. Chęć dowiedzenia się czegokolwiek była silniejsza.  Mysz, od momentu kiedy ją zobaczyłem, nie ruszyła się. Cały czas wpatrywała się we mnie swoimi czerwonymi oczami.
                -Przepraszam, wiesz może, co to za miejsce? – zapytałem, gdy byłem dostatecznie blisko, by mysz mnie usłyszała.
                I znowu, bez ostrzeżenia, cała sceneria się zmieniła, a ja pojawiłem się w ciemnej, mroczej jaskini.  Nie zdążyłem się nawet zbytnio rozejrzeć, gdy przede mną pojawiła się ta sama biała mysz. Jej czerwone oczy świeciły w wszechogarniającym mroku.
                -Witaj, Koniexi – odezwała się przerażającym głosem. –Zatem chcesz wiedzieć, gdzie się znalazłeś? Cóż teraz jesteśmy w jakże pięknym miejscu, gdzie na moje wezwanie zaleje ciebie fala najgorszych koszmarów. Czyż to nie jest wspaniałe? – Po wypowiedzianych słowach zaśmiała się złowrogo i zniknęła.
                A ja zostałem sam, ale na niezbyt długo.
                Widziałem przed oczami wszystko to, co było dla mnie najgorszym koszmarem. Widziałem swoich przyjaciół, którzy znajdowali się w śmiertelnie groźnych sytuacjach i błagali mnie o pomoc.
                A ja co?
                Za każdym razem, gdy byłem blisko by kogoś ocalić, cała sceneria się zmieniała na coraz gorszą.  I po kolejnej nieudanej próbie ocalenia przyjaciela, znalazłem się w tej samej jaskini, co wcześniej.  Pierwszą rzeczą, a raczej osobą, którą zobaczyłem była biała mysz. Zbliżyła się do mnie i uśmiechnęła niczym wygłodniałe zwierzę.
                Nie namyślając się długo, odwróciłem się i zacząłem uciekać. Biegnąc przed siebie, słyszałem przerażający śmiech, należący prawdopodobnie do owej nieznanej mi myszy.
                Kiedy pomyślałem, że to nigdy się nie skończy, nagle straciłem grunt pod nogami i poleciałem w dół, a potem…
                Obudziłem się cały przerażony i skołowany tym dziwnym snem. 




3 miejsce : Mysiailusi 
+ Ranga + ekwipunek

Po dzisiejszej wygranej w piłkę, nasza drużyna balowała do późna - padłyśmy na twarz.
Jednak kilka minut po północy, poczułam mocne dźgnięcie w okolicach ramienia. Ależ oczywiście, to mój kochany braciszek wykopsał mnie z łóżka. Ale ja nie byłam po prostu w moim pokoju... to była mapka BootCampu! Mój brat odszedł od łóżka kilka kroków; przetarłam oczy i na jego miejscu, ujrzałam szamana boskiego trybu. Miał na sobie połyskującą lodem pelerynę i gestem nakazał, bym za nim podążała. Ale coś tu jest nie halo... szaman na BootCamp? Peleryna?

- No... trudno - szepnęłam do siebie - może to jakaś aktualizacja...

Jednak dwukrotnie wyższy ode mnie szaman, zatrzymał się, więc zrobiłam to samo. Ale w tej mapce było coś dziwnego... nie było niczego, do nabrania rozpędu, a przełęcz była dość długa. Z mojego towarzysza, zaczęło emitować światło i zmieniała się jego sylwetka... ano tak, skrzydła. Powoli wznosił się do lotu, a ja patrzyłam jak mała kropka na horyzoncie znika.

Tak mi się nudziło, że zdjęłam obrożę i kolcami rysowałam po piasku wzory. Szaman zostawił mnie tutaj, na samym środku pustkowia, przed wielkim kanionem... zwykłe rundy na BootCamp trwają po prostu 5 minut - minęło pół godziny. Może dla innych, wydaje się to zaledwie chwilą, lecz dla mnie... bez jedzenia, picia i nikogo - to była wieczność. Na dole zauważyłam czystą wodę. Zrozumiałam już, na czym to polega; myszy tkwią na tej mapce i w końcu nie wytrzymują i rzucają się do wody. Chyba taki los, czeka i mnie. To nie była zwykła mapka, nie wiem kto ją stworzył; może ten szaman również jest po prostu wytworem tej mapy... Jednak gdy już myślałam, nagle na ziemi, ujrzałam naszyjnik szamana.

- Mogłabym przysiąc, że go tu nie było... - ze zdumieniem szepnęłam - ale trudno...

Tak więc założyłam naszyjnik - nie minęła chwila, a przed przepaścią stanęła uskrzydlona mysz z fioletowymi znakami na ciele. Niczym tamten szaman rozłożyłam skrzydła i przeleciałam nad kanionem. Gdy już znalazłam się na drugim brzegu, ujrzałam to - ser i norka, były na pionowym słupie czekolady - proste! Szybko znalazłam się w połowie drogi - pode mną był basen lawy. Byłam już kilka metrów od sera i nory, gdy nagle... na brzegu słupa stanął on... ten szaman, tylko jakiś taki... zmieniony! Oczy zalały mu się krwią, powiewał czarną peleryną - w łapie trzymał kulę armatnią - co gorsza - wycelowaną we mnie! Nie zdążyłam zrobić uniku; z basenu wyskoczył jakiś kot i pożarł mnie...

***- Mysia! Wstawaj! - usłyszałam znajomy głos. Należał on do mojego brata. Byłam w swoim łóżku, w domu - wtedy sobie przypomniałam - muszę się przyszykować na event plemienny! Tak więc szybko nałożyłam na siebie pierwsze lepsze ubrania i wybiegłam z domu bez pożegnania...




Wyróżniene :
Fryzyrkaxd  + mały ekwipunek

Zaczął padać śnieg zapadł zmrok, zasnąłem. Gdy się obudziłem zobaczyłem na kalendarz i patrze... DZIŚ 24 GRUDNIA!!!!! obudziłem wszystkich... Było mi wstyd...
Mir patrzyła na mnie dziwnie okiem i powiedziała : - Co jest 24 Grudnia?
Zdziwiłem się... Jakby zapomniała co to święta... :(
To nie jest na pewno prawda! Pomyślałem i powiedziałem : - Oj głuptasie... :P
-Co?- Zapytała Mir. Zignorowałem to i stwierdziłem, że mnie trolluje.
Gdy nadszedł wieczór patrzyłem w niebo i myślałem : Kiedy ona zabłyśnie?
Przyszedł Szczurb i pyta się : - Co robisz ?
- Patrzę w niebo
- Ale po co?
- Przecież dziś Boże Narodzenie!
- Co to? O.O - Ignorowałem.
Usiadłem i patrze i pytam się siebie : Gdzie jest choinka!?

I sen mi się urwał tak nagle, i nie mogłem uwierzyć ale jak to ?!
Na szczęście to tylko był sen! Ale dziwny był ten sen nigdy takiego nie miałem...



Wyróżnienie:
Sellaine + mały ekwipunek 




Po ekwipunek zgłoście się do Szczurba. 
Zachęcam do udziału w innych konkursach LINK
Kolorowych snów :)
~Mir 



0 komentarze:

Prześlij komentarz

Nie przeklinaj w komentarzach, podpisz się.
Każdy komentarz będzie przeczytany i na pewno dostaniecie
odpowiedź na swoje pytania. Jeżeli chcesz dołączyć do plemienia
napisz w komentarzu lub na tfm :)

~Pozdrawiam Wódz plemienia "Odkrywcy": Szczurb